Świadectwo Pawła - Niech znów będzie Szabat!

Wersja do wydruku
Świadectwo Pawła - Niech znów będzie Szabat!
Od wczesnego dzieciństwa  byłem wychowany w tradycyjnej katolickiej rodzinie. Miałem jednak to szczęście, iż szczególny nacisk kładło się na codzienną modlitwę. Wyjątkowo także, przestrzegało się szacunku dla imienia Boga i Syna Pomazańca, które przenigdy nie mogły stać się tematem do jakichkolwiek żartów bądź podśmiechów. Myślę, że znakomity wpływ na to miała moja prababcia. Doświadczona, wytrwała w wierze, pouczająca i wymagająca, ale zawsze radosna, dopóki tylko pozostawała przy silach. Świadoma złego, które ciągle wzrasta, mocno trzymała rygor, a mnie otoczyła wyjątkowym religijnym wychowaniem, przede wszystkim ucząc na pamięć modlitw. Urodzona na przełomie XIX i XX wieku, na zawsze pozostanie w moim sercu skarbnicą wiedzy i radości. Niewątpliwie,  jej wartości wyniesione z rodzinnego domu, wplecione pomiędzy smutny obraz Światowej Wojny i komunizmu, kłóciły się już mocno z wartościami panującymi w ósmej dekadzie naszego wieku. Wymienić tu można by choćby ogólnodostępne formy rozrywki. Jej osoba wniosła wiele do mojego życia. Zawsze ciągnęło mnie, aby posłuchać od niej czegoś interesującego. Teraz wiem, że jako dziecko, podjąłem słuszną decyzję. Mój umysł karmiony takimi konwersacjami, jak moją ukochaną geografią, czy pięknem stworzonego świata, wolny był od narastającego niewidzialnie brudu na tym świecie. Wdzięczny jestem niezmiernie,  iż objawiono mi urok otaczającego stworzenia, bez względu, czy to las, morze, rzeka, góra, księżyc, ptaki... Bo czyż nawet najmniejszy robak nie został wprawiony w ruch, dla swojego celu, który musi zrealizować?
 
Nie twierdzę jednak, że jako małe dziecko, zostałem zupełnie odcięty od świata telewizji, który według mnie, stał się elementem łączącym wcześniej wymieniony brud z człowiekiem. Nie, takiej wolności nie posmakowałem. Po upływie kilkunastu lat, dostrzegam jednakże pewien pozytyw. Nie istniała jeszcze taka presja ze strony świata mediów i prasy, mających (o zgrozo!) spełniać funkcję informacyjną. Może nawet nie tyle co presja, a próba zdominowania nadrzędnych wartości człowieka przez te absolutnie podrzędne, wynalazkiem zwanym przeze mnie systemem praw odwróconych. I to na skalę globalną! Dostępna technika nie była jeszcze odpowiednio rozwinięta. Ten zły plan działa, w dodatku skutecznie – dlatego o tym wspominam. Stał się bowiem dokładną odwrotnością woli Boga Izraela, czego społeczeństwo nie ma zupełnie świadomości. Gdy media szykowały zmasowany atak na odwieczne reguły życia, we mnie zasadzono ziarenko wiary wyczekujące na obfity deszcz: „Bóg stworzył świat i wszystko co go wypełnia”. Bo czyż każdy projekt nie ma swojego projektanta?
 
Regularnie chodziłem do Kościoła, lecz z czasem przestawałem rozumieć Boga z perspektywy katolickich dogmatów. Powtarzalność obrzędów zwyczajnie mnie nudziła, nie dodawała nic do mej duszy, permanentnie słyszałem te same słowa. Objawiła mi się przed oczyma najczystsza forma martwego formalizmu, który ciężko mi doprawdy zdefiniować. Wielu to jednak fascynuje, tworzy w nich atmosferę mistycyzmu mszy. Oślepia blask wnętrz, dźwięk organów podnosi wzniosłość chwili, zdobione rzeźby i obrazy wypełniają ściany... Tylko po co to wszystko? Bardzo szanuję wiernych, lecz jako zrodzony na nowo - nie rozumiem. Ja się w tym nie odnajdywałem, jeszcze przed nawróceniem. Czyż ta cała otoczka, nie przysłania faktycznego duchowego pragnienia? Moj rozbrat z Kościołem, to sakrament bierzmowania do którego po prostu nie przystąpiłem. Miałem czas buntu wobec wszystkiego, zajmowałem się niestosownymi do wieku zabawami. Dodatkowo, ogłosiłem się rodzinie głębokim ateista. W dzieciństwie miałem bajkę na kasecie video z serii „Opowieści biblijne. Samson i Dalila”, o czym zdążyłem już dziś nadmienić przyjacielowi. Jedną ze scen historii z Księgi Sędziów, mam do dziś przed oczami. Gdy zdradzony przez kobietę, oślepiony i wyszydzony przez Filistyńczyków Samson, postawiony został pomiędzy dwoma slupami, wiedział jednak, co ma zrobić. Prosił  Boga o siłę ten ostatni raz, by pomścić się na wrogach. Gdy naparł na słupy, dom, w którym się znajdował, zaczął sypać się, by po chwili runąć z wielkim hukiem, zabijając więcej Filistynów, niż dokonał tego Samson za życia. Bez krwawych ofiar, ale w podobny sposób, na tysiące kawałeczków rozsypała się moja niedoskonała budowla wiary... 
 
Paradoksalnie, do Kościoła chodziłem gdy „musiałem”, bądź w święta. Boże Narodzenie i Wielkanoc także obchodziłem, lecz starając się raczej pobić innych w ilości zjedzonych pierogów, opychając się babka, czyniąc święta kościelne typowymi świętami brzucha. Taki trend utrzymuje się po dziś dzień w wielu domach. Ważniejsze, żeby był karp, sałatka, jajeczko, niż odrobina głębokiej refleksji i zadanie sobie prostego pytania – „dlaczego te dni są dla mnie takie ważne?”. 
 
Zacząłem błąkać się jak zagubiona owca, bez świetlanych nadziei. Pozostawało jednak w środku to malutkie ziarenko zasiane w dzieciństwie. Myśl, która jak uschnięty liść trzymający się ledwie gałęzi, przytwierdzona pozostawała gdzieś w ukryciu, do któregoś z zakątków mojego wnętrza. W takim stanie, w świecie bez szczególnych własnych nakazów bądź zakazów, w świecie iluzji i „pustej studni” żyłem do drugiej polowy 2009 roku. To była beztroska i wesoła droga, często pomieszana z wróżbiarstwem, różną formą duchowości, lecz wiodąca w ciemną pułapkę. Trochę szukałem siebie, lecz na usługach zwodniczego podszeptu...
 
“Wy jesteście solą tej ziemi; jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą?” (Mateusza 5:13). Ten werset, okazał się lekarstwem, tchnieniem, który odsunął ciężki głaz z mojego serca, pozwalając dostrzec nieustannie jaśniejąca światłość. Woda napełniła studnię. Na ziarno spadł wyczekiwany deszcz. 
 
“Dobrze mi, żem został upokorzony, abym się nauczył ustaw Twoich.” 
Psalm 119:67
 
Nigdy nie spodziewałbym się, że krótka popołudniowa drzemka, cokolwiek zmieni w moim życiu, poza tym, że mogę to życie utracić, podczas jej trwania. Jeden werset, ale niosący w sobie tak wiele. Przed zaśnięciem byłem starym człowiekiem, „którego jedyną nadzieją - wyzionąć ducha.” Po przebudzeniu jednak, rozpoczął się we mnie stopniowy proces przewartościowania, odmiany charakteru, który trwa po dziś dzień. Czas poznawania Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, oraz szukania oblicza Jego przez osobę Yeshua Ha Mashiach. To ten gląos, który przemówił... Jestem sola. Nie mogę utracić wiary. Duch Stwórcy został zesłany, byłem zagubioną owcą, lecz odnalazłem się. 
 
“Zabezpieczę świadectwo, zapieczętuje naukę w moich uczniach.”
Izajasz 8:16
 
Od tych dni, rozpoczął się nowy etap mojej ziemskiej pielgrzymki, poczułem to od razu głęboko w sobie. Otrzymałem zastrzyk świeżej i czystej energii, siły duchowej i potrzebnej mi wówczas radości. 
 
To, co leżało przykurzone na najwyższej półce szafki, Święte Pismo, nagle pojaśniało światłem. Dwa magnesy złączyły się ze sobą, a nie było nikogo i niczego, kto mógłby je rozłączyć. Rozpocząłem szybko odrabiać stare zaległości, dociekać i dogłębniej badać nieznane dotąd zakątki Pisma Świętego. Księgi Święte w sposób wyjątkowy odmieniają serce człowieka, o czym sam wkrótce miałem się przekonać. Krótko po tym, podjąłem decyzje o powrocie do Kościoła Katolickiego, czym także wsparłem moją schorowana babcię, niestety niezdolną już do samodzielnych wypadów pomiędzy ludzi. Kierowany narodzonym we mnie Ruach Ha Kodesz, połączyłem czytanie Biblii, z naukami Kościoła. Efekt? Ponownie odnalazłem tam duchowa próżnię, brakowało mi nowotestamentowej radości – przecież Yeshua powstał z martwych! - serdeczności, czy zwykłego nauczania slow Ksiąg Świętych. Unosił się także przykry fetor wtrącania się biskupów w tematy polityczne kraju. Całej listy błędnych doktryn Kościoła Katolickiego wymienić mi nie sposób, ale jakby nie to jest celem mojego świadectwa. 
 
Powiem kilka slow ogólniej o XXI wieku, aby nie czepiać się ciągle Kościoła. Zasada: „wierzymy w to, co nam powie człowiek na lepszym stanowisku, on przecież wie co dla nas dobre”,  codziennie podaje sobie rękę z druga zasadą: „patrzmy i kupujmy to, co polecają ze szklanego ekranu, naśladujmy artystów i bawmy się”. Na co ja, zgodzić się nie mogę. Otaczający nas system kontroluje brak, bądź mylne zrozumienie, jak też  i zniechęca do Pisma. Często jest to powodowane cywilizacyjnymi trendami, które nakreślają swoje własne kanony. Sztucznie nakręcono w nas pragnienie konsumpcyjnej gonitwy, stricte według starożytno-greckiego modelu : „ja”, „tu i teraz”, „muszę to mieć” tak, że wszechobecny i postępujący kult ciała, często przyprawia mnie o mdłości. Skutecznie wypchnięto świat duchowy poza nawias norm współczesnego świata, tworząc nowa „religie” - ateizm. Czy naprawdę to, co uschnięte, ma się całkiem ukruszyć? 
 
Oceniam, że to zatwardziałość ludzkich serc i naturalna niechęć do dobra, zabija w nas możliwość bliższego poznania Boga, lub choćby próby zbliżenia się do Niego. A przecież niebiosa, jak i wszelkie piękne i mile oczom miejsca na ziemi, czy zjawiska, stworzył ten, który jest źródłem ich piękna. Zapomnieliśmy, że Bóg widzi, Bóg słyszy, Bóg bada serca i duchy. To nie starszy Pan z siwa broda, który siedzi na swoim tronie ponad kłębami chmur, otoczony fruwającymi aniołkami z kręconymi blond włosami. Nie! Elohim to potężna siła, moc, mądrość, chwała. Czytamy:
 
“Z kim się naradzał, aby nabrać rozumu i nauczyć się właściwej drogi? Kto uczył go poznania i wskazał mu drogę rozumu? Oto narody są jak kropla w wiadrze i znaczą tyle, co pyłek na szalach wagi, oto wyspy wazą tyle, co ziarnko piasku. Nawet Libanu nie starczy na ogień ofiarny, a jego zwierzyny na całopalenie. Wszystkie narody są niczym u niego, uważa je za pusta nicość. Z kim wiec porównacie Boga i jakie podobieństwo mu przeciwstawicie?”
Izajasz 40:14-18
 
A my, ludzie? Człowiek wciąż pozostaje niczym więcej, jak nieskruszonym jeszcze prochem, który musi odnaleźć wąską ścieżkę wiodącą do zbawienia, o czym mówił Yeshua (dla zainteresowanych – Mat. 7:13-14). Wąska droga do zbawienia...  Narodziny dziecka i jego pierwsze własne słowa, sukcesy i triumfy – to zaiste radość dla duszy. Cicha i ukryta modlitwa, szum morza, podmuch wiatru tworzący łagodny szelest liści, zawieszonych na wysokich konarach drzew – to prawdziwe uciszenie i spokój dla strapionej duszy. Miód i słodycz rozweselają serce i osładzają podniebienie. Koroną Zakonu Bożego (bez różnicy, czy wg Tory, czy Ewangelii) i koroną wszelkich uczuć międzyludzkich  jest miłość, doskonałość dla duszy i serca. Jakimi jednak słowami opisać zbawienie w Yeshua? Nie mówimy naturalnie o materialnym wymiarze. To powrót do świata żywych w zupełnie odmienionej postaci. Otwarta furtka, by znaleźć się w Królestwie, Nowym Yerushalayim (Jeruzalem) i odzyskać to, co utracone zostało w ogrodzie Eden – dostęp do drzewa żywota i nieśmiertelności. Całe nasze życie, to tak naprawdę przygotowanie na spotkanie z Ojcem i Synem. Bez względu na wiek, płeć, zamożność, czy jesteś ateistą, czy gorliwym sługą Bożym – idziesz na sąd. Nie ma „nieba”, nie ma „piekła” bez wcześniejszego sądu i zmartwychwstania. 
 
Duch, krok po kroku objawiał mi Prawdę i Stwórcę, stosownie do moich potrzeb i możności zrozumienia, albowiem szczerze o ten promyczek mądrości Wszechmogącego prosiłem. Im jednak dalej, tym większy rósł we mnie niepokój, spotęgowany brakiem zrozumienia otoczenia. Wszelkie jednak obawy i troski, skutecznie bywały tłumione nową wewnętrzną radością, pokojem z ludźmi, jak i gorliwością w modlitwach. 
 
Narastała jednak we mnie potrzeba prawdziwej wspólnoty, chęć odnalezienia zgromadzenia bliskiego kształtującym się sukcesywnie we mnie zasadom wiary. Otrzymałem możliwość – HaleluYah – spędzania nawet do kilku godzin z Pismem dziennie. Nie sposób zatem, ominąć było Pięcioksięgu Mojżeszowego – Tory, która jest integralna częścią Biblii, czego absolutna większość wyznań chrześcijańskich nie jest chyba świadoma. Żydowską Torę ma w domu każdy, kto posiada Pismo Święte. Dlaczego jednak chcę zatrzymać się przy Mojżeszu? Dla przestrogi i ukazania trwałości szeregu przykazań Starego Testamentu (Tanachu) w czasach mesjańskich (rzekomo przykazania Starego Przymierza są już nieaktualne). Utarło się bardzo nietrafione przekonanie, że Stare Przymierze jak i cały Stary Testament, powinny być tylko dla Żydów. To bardzo krzywdzące, mylne i niestosowne stwierdzenie, w wielkim stopniu mogące osłabić duchowy rozwój człowieka, w łatwy sposób zataić jego własne grzechy, a co najważniejsze – prowadzić do bezprawia... 
 
Nie chcę skupiać się na szczegółowych przykazaniach Zakonu/Prawa, które Syn Człowieczy przyszedł wypełnić, a nie rozwiązać (!). Nawiązać chcę tylko do bałwochwalstwa, wielce istotnego przykazania Tory, w szczególny sposób otwierające oczy mojego wnętrza. Absolutny zakaz sporządzania jakiegokolwiek bałwana – bez względu na to, z jakiego materiału miał on by zostać wytworzony, czy ze złota, czy ze srebra, czy drewna, czy kamienia, czy jako obraz... To mówi Biblia. Pamiętam doskonale ten dzień, w którym szale się przechyliły. Przecież to niedorzeczności  i grzech –  zatem, co dzieje się w moim Kościele! Zakazuje tego Tora, zakazują prorocy, zakazuje Nowy Testament... To jawne deptanie Prawa, publiczne wyśmiewanie się z przykazań Bożych. Dlatego więcej nie powróciłem do Kościoła, to był „dzień ostateczny”. Przestałem zupełnie potrzebować kościelnego formalizmu, doświadczyłem osobiście, co to znaczy „poznacie Prawdę, a Prawda was wyswobodzi”. Wiara to nie przepych - tak uczy Pismo. W wierze często wystarczy świeca, cichy kat  i szczera z serca, dziękczynna rozmowa z Bogiem, nieraz o bardzo złym, aby przez to stać się doskonalszym. To coś więcej, aniżeli recytowanie co tydzień wyuczonego schematu. 
 
Sam Yeshua, podczas ziemskiej służby powiedział, jak napisano:
 
”Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ja oddawać w Duchu i w Prawdzie.”
Ewangelia Jana 4:24
 
Tego złapałem się obiema rękoma, szukając swojego skarbu nie na tej ziemi, lecz wysoko ponad ziemskim okręgiem, w tym co dla ludzkich zmysłów jest niedostępne. 
 
Studiowanie Tory i Ewangelii, rozdarło zasłonę okrywająca dotąd ukryte i niezrozumiałe. Fascynacja „wieczna trwałością” Prawa, profetycznymi historiami życia patriarchów, oraz rodzące nadzieje Słowa żydowskiego Mesjasza, budziło we mnie coraz to mocniejsze duchowe przywiązanie do narodu izraelskiego, jak i jego kultury. Uznałem wtedy, a do dnia dzisiejszego mój pogląd tylko bardziej utwierdza się w tym, że czytanie Nowego Testamentu, bez znajomości Tory, nie tworzy harmonijnego i doskonałego całokształtu misji Tego, który jest Hatekumah v’haChayim – zmartwychwstaniem i życiem. 
 
W lutym 2010 roku, świętowałem mój pierwszy, niezwykle radosny dzień Szabatu, jedno z ważniejszych przykazań, choćby Dekalogu. Ziarno z dzieciństwa, przypomniało o sobie. Powstrzymując się od jakichkolwiek prac, przylgnąłem całym sobą, do Tego który nas stworzył i do którego należymy. Dziękując za tydzień, wyobrażałem sobie czystość i piękno ziemi, zaraz po akcie Stworzenia, dziele absolutnie doskonałym, całościowo wolnym od „kwasu”. W sercu, zaczęły otwierać się uśpione bramy wszelkiej dobroci i dziecięcej życzliwości wobec bliźnich, a także względem natury i wszystkiego, co posiada w sobie tchnienie życia. Radość i rozkosz! Tym ma być dla nas Szabat, tego uczył Elohim przez proroka Yeshayahu (Izajasz). Za każdym kolejnym dniem cielesnego i duchowego odpoczynku, odnajdywałem prawdziwe piękno dnia pobłogosławionego. To nie tylko dzieło Stworzenia i odpoczynek dla ciała – to kiełkująca nadzieja, że przez cudowna ofiarę Syna Człowieczego, będę uczestnikiem Nowej Ziemi i Nowego Nieba, które Bóg stworzy, gdy dopełni się grzech tego świata.  Gdy „niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną”(2 Piotra 3:10), przeminie świat, jaki znamy, nie pozostanie nawet wspomnieniem... Nie będzie już ani trudu, ani bólu, ani śmierci, ziemia będzie odmieniona, nastanie czas wiecznego Szabatu! Temat Szabatu jest niezwykle niewygodny i niezrozumiały dla wielu, którzy uznają świętość niedzieli, ale pozostawię go bez jakichkolwiek głębszych analiz, nie będę przytaczał mnogości wersetów świadczących, że jest „wiecznym i niezmiennym przykazaniem”. Jest jedna, zasadnicza różnica. O „świętości” niedzieli nie ma słowa w Piśmie, tylko w Kościelnym katechizmie. Pytanie. Co zatem jest Twoja konstytucja wiary czytelniku? 
 
W gronie nasiąkniętej katolickimi stereotypami rodzinie, poczułem się odtrącony, bowiem ośmieliłem się „kultywować i przynosić do domu żydowskie zwyczaje”, co pozostawię bez własnych uwag. Wewnętrznie zacząłem odczuwać i rozumieć znaczenie słów Króla: 
 
“Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; ze jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi”. 
Ewangelia Jana 15:19
 
Zdiagnozowałem również jeden wspólny błąd pośród wszystkich wyznań chrześcijańskich, których „zasady wiary” czytałem na Internecie, szukając swojej religii. Zgodnie brakuje tego, czego w Piśmie najwięcej – Izraela. Odrzucony przez ludzi, wypchnięty na plan dalszy naród, to jednak szczególne Boże dziedzictwo, zwłaszcza góra Syjon, miasto Jeruzalem. Ludzka teologia zastąpienia Izraela przez Kościół, przegrywa jednak absolutnie konfrontację ze Słowem Bożym. 
 
"Przecież Żydzi zabili Jezusa, Bóg ich odrzucił, zasługują na to!” – powie niemądry. Każdego, kto czyta te słowa, pragnę poprosić o chwilę zastanowienia. Gdzie bylibyśmy jako poganie, gdyby Izrael przyjął Mesjasza? Czy dzieło Yeshua, to nie Jego konieczność wędrówki na święte góry, by oddać „chleb i wino” na ofiarę za wielu? 
 
Prawda biblijna jest zazwyczaj dokładnie odwrotna niż ludzka – na Jeruzalem, nie na Rzym, powinniśmy patrzeć szczególnie uważnie, choćby dlatego, że “tam postawione są trony sadu, trony domu Dawidowego” (Psalm 122:5). Do Żydów właśnie, Yeshua wypowiedział słowa, niesamowicie istotne dla Jego – oczekiwanego przez wiernych – powrotu na ziemię, mówiąc jak napisano: „Nie ujrzycie mnie odtąd, aż powiecie: Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim” (‘Baruch haba beshem Adonai’). To góra Syjon jest miejscem, które Bóg wybrał jako swoje mieszkanie, mówiąc jak napisano: „Tu miejsce odpocznienia mego na wieki; tu zamieszkam, bo upodobałem je sobie”(Psalm 132:14). 
 
Do tego właśnie Izraela, zaczęła tęsknić moja dusza, do tego stopnia, iż rozpocząłem naukę wspaniałego języka hebrajskiego. Za Izraelitów, szczególnie intensywne modlitwy kierowałem praktycznie każdego dnia, do czego notorycznie namawiał niezwykle ważny w moim życiu Psalm 122. Emocje zaś wnętrza opisać mogę wersetami Psalmu 137: „Nad rzekami Babilonu - tam siedzieliśmy i płakaliśmy na wspomnienie Syjonu. Na wierzbach w tamtej krainie zawiesiliśmy lutnie nasze...” 
 
Niegdyś naśmiewałem się z Żydów, nie lubiłem ich i nie rozumiałem – zwłaszcza ortodoksyjnych. Zresztą, naśmiewanie się z ludzi, bez względu na ich pochodzenie, było złym elementem mojej wcześniejszej osobowości. Teraz dokonał się przełom, niechęć zmieniła się w miłość i szczególną więź duchową. Dzięki mądrości, o którą nieustannie prosiłem, wyciągnięty zostałem z błota i postawiony na skale wysokiej. To naprawdę działa! Jeśli czegoś pragniesz, usiądź, poproś i uwierz, a będzie ci dane, jeśli to, o co prosisz jest zgodne z Prawem Najwyższego. Bóg nieustannie wiedział, czego pragnie moja dusza i czego z utęsknieniem szukam, ponieważ nosiłem w sobie jeszcze pewien rodzaj pustki, niezauważalnie jednak, cos zaczęło się zmieniać... 
 
Wróćmy jednak do mojego badania Pisma. Każdego dnia mój umysł dostawał olśnienia, zwłaszcza gdy skupiałem się na Pięcioksięgu Mojżeszowym i Ewangeliach. Odsłaniały się przede mną coraz to bardziej ujmujące, prorockie obrazy Yeshua – od ogrodu Eden, przez życie Noego, Abrahama, Izaaka, Jakuba, Jozefa, Mojżesza, czy podczas wędrówki Izraela przez pustynie do Ziemi Obiecanej. Samo słowo Tora – znaczy ‘instrukcja’. Faktycznie, Zakon, stał się mapa prowadzącą do Syna Człowieczego, a także zbiorem cudownych przykazań, dzięki którym, poznałem innego Boga, aniżeli przedstawiał to Kościół. Bóg Izraela nie zmienia się, nadal pozostaje wymagający, karzący, ale i łaskawy i miłosierny. To, co było grzechem w nadanej pod góra Synaj Izraelowi Torze, grzechem pozostało.… Nie można tego obrócić w zapomnienie. To krzywda i sidło dla wnętrza. Śmiertelne sidło. 
 
Jako, że zbliżał się czas wiosny i czas świąt Wielkanocnych, gruntownie badałem wydarzenia poprzedzające śmierć Yeshua. Dlaczego? Ponieważ nigdzie na kartach Pisma, odnaleźć nie mogłem takiej formy obchodzenia owych dni, jakiej nauczył mnie mój Kościół. Do dziś, nie mogę zgodzić się z pisankami, nie mogę zgodzić się z zajączkami, nie rozumiem przystrojonych koszyków… Nijak ma się to do wieczerzy paschalnej... Choć moja ciocia usiłowała wytłumaczyć mi „symbolikę” Wielkanocy, postawie tylko puentę.. To jest symbolika starożytnego Egiptu i Babilonu! 
 
Wtedy Duch Boży postanowił wypełnić moja ostatnia duchowa pustkę. Żądny zrozumienia absolutnej wyjątkowości Paschy (dnia ukrzyżowania Yeshua, a w kulturze żydowskiej wyjścia Izraela z egipskiej niewoli), na niezawodnym Internecie odnalazłem stronę o mesjanizmie żydowskim. Szczegółowo ją badając, okazało się, że posiadam dokładnie takie same poglądy na temat Tory i Ewangelii, życia codziennego, co Żydzi, którzy przyjęli Yeshua jako swojego Mesjasza! Przekonany jestem, że podobnie wyglądały pierwsze kształtujące się judeo-mesjańskie zbory, w czasach po zmartwychwstaniu Yeshua.
 
Trwałość i ważność Zakonu, dopełnione Słowem Bożym, tworzą znakomitą całość. Uczą wypełniania woli Ojca, bez czego nie ma możliwości zbawienia, a dzięki ranom i krwi Baranka, jesteśmy uleczeni od upadków i potknięć naszej niedoskonałości. Lecz tylko wtedy, gdy o to systematycznie prosimy…
 
Bóg chciał, że moja znajomość z Aviyah (autor strony mocno działa na rzecz szerzenia mesjanizmu, by połączyć w jedność chrześcijan i Żydów), przyniosła zaskakujące zmiany w moim życiu. W listopadzie mieliśmy okazje poznać się osobiście na szabatnim spotkaniu w mesjańskiej synagodze w Wielkiej Brytanii. To ona wprowadziła mnie pomiędzy niezwykle serdeczne i pełne nieoszukiwanej miłości zgromadzenie, gdzie „każdy jest Żydem”, bez względu na to, czy jest nim według krwi, czy z wyboru. Każde szabatnie spotkania, dodają prawdziwej nadziei, radości, wsparcia, wypełniają pustkę. Modlitwy, hebrajskie pieśni, czytanie Tory, Ewangelii i nigdy nie chybione kazania dotyczące Pisma, mocno budują i wzmacniają serce. „Niech znów będzie Szabat!”- ta myśl regularnie nawiedza mnie po kolejnych wspólnych spotkaniach w nielicznym, lecz szczerym zgromadzeniu. Patrząc na Yeshua, odbudowałem mocną konstrukcję wiary, utwierdzając ja na silnym fundamencie dzieciństwa – „Bóg stworzył świat i wszystko i co go wypełnia”.
 
Nazwa synagogi to ‘B’nai Maccabim‘- potomkowie Machabeuszy, którzy tak gorliwie walczyli, aby z jeruzalemskiej Świątyni zniknęły greckie bożki, szczególnie ohydny rodzaj bałwochwalstwa. W Zakonie Yeshua, to my jesteśmy świątynią Boża. Życzę każdemu, aby skutecznie walczył o jej czystość, codziennie szukając sposobu, by zakopać niewłaściwe, odkrywając nowe oblicze własnego postępowania... 
 
Najbliższy Szabat, to pełnia księżyca miesiąca Adar. Od tego dnia, pozostanie dokładnie miesiąc, do wyjątkowego wydarzenia dla każdego, kto uważa siebie za „wierzącego”. Pełnia miesiąca Nissan, to Pascha. Dzień szczególny. Pierwsze i zarazem wielkie święto biblijne. Wyjście Izraela z Egiptu, gdy potomkowie Jakuba zabijali baranka, by uniknąć śmierci przed dziesiąta plagą. Wyjście z ucisku i niewoli fizycznej. To także wieczerza (nie Eucharystia) oraz ukrzyżowanie Yeshua. Kielich, który musiał wypić Syna Boży, abyśmy my, choć tego niegodni, mogli zostać wyzwoleni spod niewoli grzechu i śmierci. Abyśmy odnaleźli ukryty afikoman, chowany podczas wieczerzy paschalnej. Ten przaśny chleb żywota, który objawił się światu. Aby zajaśniało nam światło z Syjonu...
 
“A Yeshua znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota.”
Ewangelia Jana 8:12
 
Pokój dla Was, pokój dla całego Izraela, pokój całemu światu.
Baruch Ata HaShem Elokainu Melech HaOlam.
שָׁלוֹם‎

---

Your rating: Brak Ocena: 4.5 (15 votes)

Kto jest Izraelem?

Nie ma już dwóch narodów wybranych. Jest tylko jeden w Chrystusie. A w Jezusie nie ma już Żyda i Greka. Wszyscy jednakowo potrzebują Go. Zmieniły się czasy i Przymierza. Mamy już Nowe Przymierze. Stare było obrazem rzeczy przyszłych. Spełniło swoją rolę i przestało obowiązywać. Prawdziwym Izraelem jest Izrael według Ducha a nie według ciała. Żyd według ciała jedynie, który nie wierzy w Jezusa tak samo jest potępiony jak niewierzący nie-Żyd, a wierzący Żyd będzie tak samo zbawiony jak wierzący nie-Żyd, bez żadnej różnicy czy uprzywilejowania. Dziećmi abrahamowej obietnicy sa dzieci według Ducha a nie według ciała. Każdy kto podaje się za Żyda, ale nie wierzy w Jezusa, tak naprawdę należy do "synagogi szatana" a nie Zboru Jezusa. I jeszcze jedno: Nowy Testament Bóg pozostawił nam w greckiej szacie językowej , i naprawdę nie ma żadnej potrzeby aby to nazewnictwo na siłę judaizować . Nie ma co ubarwiać Dobrej Nowiny przez własne upodobania. Nowy Testament jest takim jakim jest. Ta święta księga głosi Jezusa, Zbawiciela wierzących ze wszystkich narodow. To jest Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie a nie o żydach czy Izraelu. Takiej Ewangelii w ogóle nie ma. To jest inna Ewangelia, choć innej nie ma... Pozdrawiam

Zapewnie powyzszy komentator

Zapewnie powyzszy komentator (Kto jest Izraelem) daleki jest od przymierzy stad
tylko w orginalnym jezyku mozna zglebic spisane swiadectwo biblijne, w ktorym Elohim Ruah (Duch Panski) pomaga w zrozumieniu. Izrael dalej jest Izrael (dom Judy), a wybrani z narodow sa wszczepiani do Drzewa oliwnego. Komentator koniecznie potrzebuje wiecej wiedzy biblijnej.

Identyczne świadectwo

Witam. Mam na imię Dorota i moje świadectwo jest bardzo podobne. Sama mam kłopot z ubraniem w słowa tego, co objawił mi Bóg (zrozumienie Bożego planu zbawienia) przez czytanie Biblii. Twoje świadectwo wyraża moje myśli, odczucia i pragnienia. Dziękuję Bogu za Ciebie i obietnicę, że Bóg daje odnaleźć się tym, którzy szukają Go z całego serca. Alleluja. Chwała Barankowi, Jezusowi Chrystusowi. Twoja siostra w Panu Jezusie Dorota.